Ulica Carnot.
Słońce po porannej nudzie
listopadowej mgły
opromienia majestatem
ulicę
na bursztynowo.
Cisza. 14h16. Bezwietrznie. 12
stopni w plusie.
Jestem w perfumerii,
trzy osoby
przy ulicy, co pustkami świeci
czekając w kolejce
na panią;
Pięknością nie grzeszy. Pewnie około
pięćdzięsiątki.
Wie, że ktoś za nią stoi,
więc jakby przekazując
tajemnicę państwową
prawie szeptem
pochyla się
rezerwuje miejsce
w kalendarzu ludzkich zdarzeń
...
Pomyślałem: zjawiskowa, jak szefowa perfumerii o pięknej
urodzie ...
Ale ulica nie daje mi spokoju
wyszukuję szczeliny ...
- carpe diem -
W zachwycie pustej ulicy
w jej ciszy
spoglądam w jej kierunku i
chwytam moment ...
Niesamowita, skąpana w
bursztynie.
Cudowna
chwila istnienia, przy ulicy
Carnot.
Poczułem spojrzenie
pięknej twarzy i oczu
poszukujących
mojego zamówienia?
Tak. Uśmiechem powitałem jej
twarz.
* * *
– Poproszę prezent w kokardę dla przyjaciela –
zapraszam do konkursu na najpiękniejszy wiersz o piwonii. Konkurs jest ogloszony na moim blogu http://ogrodymarkiewicz.blogspot.com/2012/11/konkurs-konkurs-konkurs.html#links
OdpowiedzUsuńDo zdobycia nagroda niespodzianka oraz prezentacja wiersza na Festiwalu Piwonii. Zapraszam do zabawy - Magda